Aleksander w chwili urodzenia wydawał się być dużym i silnym
chłopcem. Ja niewiele pamiętam z porodu,
gdyż wszystko odbyło się przy całkowitej narkozie, którą
kiepsko zniosłam. Ciąża przebiegała z powikłaniami: w trzecim
miesiącu odwarstwienie kosmówki, a później postępujące
zatrucie. W 34 tygodniu przyjęto mnie na Oddział Patologii Ciąży
z z powodu bardzo wysokiego ciśnienia. Wskazaniem do cięcia
cesarskiego był stan przedrzucawkowy, co może być zagrożeniem
życia mamy. Pewnie dlatego przez
pierwszych kilka dni lekarze
bardziej zajmowali się mną. W tym czasie Aleksander 2 doby
przeleżał na oddziale neonatologii i dopiero po kilku dniach
lekarze zauważyli, że przyrasta mu głowa. Po urodzeniu obwód
głowy to było 38 cm, a po tygodniu 40. Dziś wiem, że to jeden z
tych dziwnych autystycznych fenomenów – tak po prostu bywa.
Dodatkowo Aleksander był bardzo ospały i niechętnie ssał pierś.
Do tych wszystkich problemów dołączyła silna żółtaczka, ale
jakoś po trzech tygodniach wypisano nas do domu z zleceniem, żeby
jak najszybciej udać się do neurologa. Neurolog po trzech
miesiącach obserwacji zalecił rehabilitację ze względu na ogromny
przyrost głowy, wzmożone napięcie mięśniowe oraz lekki przykurcz
jednej rączki. Był to stan po mikrowylewie krwi do mózgu, który
nastąpiła wskutek komplikacji porodowych. Rehabilitacja Aleksandra
trwa od trzeciego miesiąca życia do dziś. W wyniku ciężkiej
pracy udawało się nam wymuszać każdą fazę rozwojową. Żadnej z
tych faz Aleksander nie przechodził sam z siebie i wszystkie fazy
przebiegały dużo wolniej,
niż u rówieśników. Pierwszy rok życia Aleksandra to
poza rehabilitacją ciągłe wędrówki od neurologa do
neurochirurga. W porównaniu do rówieśników Aleksander był jak na
zwolnionym filmie. Jeżeli coś go zainteresowało,
to zanim to wziął potrafiło upłynąć kilka minut. Podejrzenie
wodogłowia, obserwacja w kierunku guza mózgu wykluczona po
zrobieniu tomografii, i praca nad tym, żeby dogonić rówieśników.
Mimo to Aleksander był ciągle o kilka miesięcy do tyłu w stosunku
do rówieśników. Niestety faza chodzenia na czworakach trwała u
Aleksa tylko dwa tygodnie. Do dziś syn ma problemy z ruchem
naprzemiennym. Trzeba mu o tym przypominać na przykład podczas
schodzenia po schodach. Pierwsze urodziny przywitaliśmy pierwszą
trafioną diagnozą – cytomegalia wrodzona. Niestety nie
wprowadzono leczenia
Gencyklovirem, tylko zalecono Heviran. Po pierwszej dawce Heviranu
wirus wycofał się z krwi, ale mimo kolejnych dawek pozostawał
aktywny w moczu. Po pierwszej dawce Heviranu Aleksander mocno
przyśpieszył w rozwoju; mając 14 miesięcy już sprawnie sam
chodził. W tym czasie zaobserwowałam, że Aleksander się zamyślał
i na chwilę przestawał reagować na cokolwiek. Lekko przy tym
sztywniał. Takie zawieszki zdarzały się coraz częściej i z
czasem było ich coraz więcej. Ponieważ w tym czasie Aleksander
nauczył się pięknie czytać i znał wiele wierszyków neurolog na
początku zbagatelizował moje obawy. Po wykonaniu EEG
nie było jednak złudzeń, że Aleksander ma padaczkę. Jako
dwulatek Aleksander był bardzo dziwnym dzieckiem. Pięknie recytował
wierszyki, ale zupełnie nie używał mowy do komunikacji. Nie czuł
bólu. Z powodu błędu lekarzy
przez 2 dni chodził ze złamaną ręką. Bawił się bardzo
schematycznie, nie mówił sam z siebie, godzinami wertował swoje
książeczki. Nie reagował na imię i nie patrzył w oczy. Często i
dużo skakał wymachując przy tym charakterystycznie rączkami. Niby
był z nami, ale właściwie jakby go nie było. Jako mama miałam
wrażenie, że zamyka się w swoim świecie i coraz trudniej było mi
go stamtąd wyciągnąć. Kiedy miał 2,5 roku psychiatra i poradnia
psychologiczno - pedagogiczna potwierdziły kolejną diagnozę –
autyzm wczesnodziecięcy. W tym czasie po raz pierwszy Aleksander był
leczony Gencyklovirem. Ta terapia mocno poprawiła jego
funkcjonowanie. Dużym przełomem okazała
się dla nas również terapia behawioralna. Aleksander jest
podopiecznym Oddziału dla dzieci z autyzmem przy Ośrodku Dla Dzieci
i Młodzieży Niepełnosprawnej imienia Tylewicza w Poznaniu. Jego
autyzm jest jednak nieco inny,
niż pozostałych podopiecznych. Aleksander pięknie mówi – nadal
nie jest to jednak mowa spontaniczna, ale przede wszystkim płynnie
czyta i sprawnie pisze. Jest postrzegany jako dziecko o dużych
możliwościach, które ma jednak zbyt dużo pozostałych problemów
zdrowotnych, by w pełni korzystać
z dobrodziejstw terapii. Głównie z tego powodu zaczęły się nasze
eksperymenty z dietami eliminacyjnymi:
bezglutenową, bezkazeinową
i niskocukrową. Po trzech
miesiącach od wprowadzenia diety bezglutenowej wyniki EEG
znacząco się poprawiły.
Aleksander zaczął odczuwać ból. Stał się również bardziej
przytomny, nie patrzył już
takim błędnym, zamglonym wzrokiem. Najprawdopodobniej jest to
małoobjawowa forma celiakii. Niestety endoskopię udało się
nam zrobić już po wprowadzeniu diety bezglutenowej i dlatego nic
ona nie potwierdziła. Gastroenterolog zdecydowanie jednak zalecił
kontynuowanie diety. Po pół roku zrezygnowaliśmy z diety
bezmlecznej, co nie wywołało pogorszenia zdrowia Aleksandra. W
zeszłym roku Aleksander spędził sześć tygodni w szpitalu z
powodu choroby Kikuchi – Fugimoto. Pierwszemu rzutowi
towarzyszyła bardzo wysoka gorączka i bardzo bolesne obrzęki
węzłów chłonnych. Po ośmiu tygodniach wszystko ustąpiło.
Nawracające zapalenia gardła i krtani, które każdorazowo kończyły
się podaniem antybiotyku, co z kolei zaostrza kandydozę
ogólnoustrojową zmusiły nas do stymulacji układu odpornościowego.
Przez trzy miesiące Aleksander był leczony
preparatem TFX. Dzięki tej terapii po
raz pierwszy przechodził dwa miesiące do oddziału bez poważnych
infekcji. Niestety pojawiały się inne problemy. Po raz kolejny
badania potwierdziły nawrót infekcji cytomegalowirusem. Wyniki
większości badań są super. Jest jednak okropny regres. Wynika z
tego, że absolutnym priorytetem dla nas jest pozbycie się wirusa. Ciekawe co nam zapiszą tym razem....
Anna Korzan - mama Aleksandra